piątek, 3 stycznia 2014

Dziegieć, cześć I

Od jakiegoś czasu próbuję uzyskać dziegieć. Jako że pierwsze próby postanowiłem zrobić jak najtaniej to zdecydowałem się na techniki nieco współcześniejsze - technika jednonaczyniowa w puszce po farbie. Pierwszą próbę przemilczałem, bowiem nie uzyskałem żadnego konstruktywnego efektu - zrobiłem za mały otwór w wieczku w efekcie czego uzyskałem bardzo efektowne wyrzucenie wieczka w powietrze... Tym razem napchałem do puszki masę kory (była dość  mocno ubita) otwór w wieczku powiększyłem, lecz przysypałem go pewną ilością ziemi żeby zmniejszyć jego drożność. Wypał trwał ok. 50 min, nie dopuszczałem do zapłonu gazów uchodzących górą, po czym wyjąłem puszkę z ognia i ostudziłem powoli, efekt widać poniżej:
Ogólnie sporo kory nie zostało przedestylowane, aczkolwiek cała objętość zmieniła kolor na bardziej brązowy a cześć zredukowała się do sklejonego węgla przypominającego koks lub żużel.  kawałek z płaską ścianą jedną lezący po prawej koło puszki pochodzi z dna, jest tam parę milimetrów dziegciu na dole, był mocno przyklejony do dna, musiałem go odkleić na ciepło. Planuję oddzielić dziegieć od resztek kory i węgla poprzez przetopienia a ponadto spróbować uzyskać go większą ilość modyfikując proces wypału. Oczywiście wszelkie rady będą mile widziane.

Tutaj nalezą się też podziękowania dla mojego kolegi Jeżyka - przy samym wypale pomógł w zbieraniu opału (którego i tak zebraliśmy za dużo) a poza tym czas w lesie przyjemniej można było spędzić mając jakiś temat do rozmowy.