środa, 11 września 2013

"warsztaty rozpalania ognia technikami prymitywnymi" - podejście pierwsze....

W dniach 7-8 września wraz z kolegą Tomasem z forum http://bushcrafter.vipserv.org postanowiliśmy zorganizować sobie warsztaty rozpalania ognia technikami prymitywnymi (w programie łuk ogniowy, ręczny świder i krzesiwo kowalskie), na miejscówce koło Sowińca (okolice Mosiny, to samo miejsce gdzie miał miejsce letni zlot, robiony jeszcze pod egida forum Survivalist.

Na miejsce dotarliśmy ok. godziny 11 w sobotę, rozbiliśmy obóz, i zabraliśmy się za wykonanie zestawu do rozpalania ognia. Podkładka została wykonana z sosny, świder pierwszy by z kruszyny lub czeremchy (nie pamiętam dokładnie gatunku). Ogólnie to po całym dniu rozpaliłem krzesiwem kowalskim jako ze uznaliśmy że potrzebujemy ogniska a ta technika jest jednocześnie prymitywna i w miarę przeze mnie opanowana. Nie braliśmy zapasów wody, gdyż byliśmy przygotowani że została ukryta woda po letnim zlocie, lecz gdy przybyliśmy na miejsce okazało się że pojemniki były puste... W związku z tym poza rozpalaniem ognia musieliśmy zająć się też uzdatnianiem wody. z dużą ilością wody nie było problemu (miejscówka jest blisko warty) jednak trzeba było ją uzdatnić. Thomas dość szybko zbudował filtr z mchu i węgla drzewnego, a po rozpaleniu ognia użyliśmy mojego kociołka do przegotowania wody, i trzeba przyznać że smakiem nie ustępowała normalnej wodzie z kranu.


Wspomniany filtr, zamieniał on zieloną wodę na lekko żółtawą :P

Początkowo na kolację planowaliśmy upieczenie podpłomyków, ostatecznie zostały one zrobione w niedzielę na obiad:

A tutaj połączenie piekarni i stacji uzdatniania wody, gdy woda wrzała pokrywka się unosiła i woda kipiała, łatwo było poznać kiedy się gotuje.

Drugi dzień spędziliśmy na kontynuacji prób rozpalenia ognia, tym razem testowaliśmy jeszcze świder z czarnego bzu. Tutaj dwie fotki mnie podczas prób rozpalenia:

















Całość zakończyliśmy w niedzielę, ok godziny 15, o 17 całkowicie kończąc warsztaty, bowiem musiałem wracać do domu. żadna z prób nie przyniosła oczekiwanego efektu, aczkolwiek nie odczytujemy tego jako porażki, tylko po prostu kolejne doświadczenie.

Na koniec fotka ogólna naszego obozu, testowałem pierwszy raz tarp uszyty z impregnowanej bawełny:

Wywieszone na nim koce wynikają z tego że nie chciałem ich kłaść na ziemię w niedzielę już. Wniosek jest taki że dobrze by było sobie do tarpa przymocować dodatkowo moskitierę, bowiem komary są wyjątkowo uciążliwe jednak :)

Zdjęcie niestety są niskiej jakości bowiem ja zapomniałem aparatu a Tomas baterii do swojego, więc zdjęcia są robione telefonami...

2 komentarze:

  1. Czołem,
    Jak powiedział T.Edison po setnej próbie skonstruowania żarówki elektrycznej: "Ja nie odniosłem porażki. Ja odkryłem 100 sposobów, jak tego nie robić". Co było dalej - każdy usłyszał w szkole :)
    Zdjęcia nie są tragiczne technicznie, a merytorycznie bardzo cenne. Dobra relacja i blog warty obserwowania...

    Pozdrowienia serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo przydatny i ciekawy artykuł, co prawda metody pokazane w nim są pracochłonne, ale efekt został dokonany. Te prymitywne metody mogą okazać się bardzo przydatne, dotychczas rozpalanie bez zapalniczki testowałem tylko łukiem ogniowym i była to nieudana próba. Teraz przekonałem się że jest to możliwe.

    OdpowiedzUsuń