środa, 18 lutego 2015

Znowu to samo...



Wszystkich zainteresowanych czymś nowym z góry ostrzegam - mój blog jest od jakiegoś czasu monotematyczny, postanowiłem sobie za cel dopracowanie produkcji dziegciu. I ostrzegam, że jeśli w najbliższym czasie wrzucę coś innego to prawdopodobnie będzie to oznaczało że znalazłem karpinę i robię smołę. Na wiosnę planuję wziąć się na większą skalę za sznurek z łyka wierzbowego, gdyż na pewien projekt potrzebuję go większa ilość. Jest jeszcze kilka innych rzeczy których chce się w tym roku nauczyć, pewnie większość z nich nie wyjdzie jak zwykle, ale planowanie nie zaszkodzi.

W każdym razie do rzeczy - przez dwa tygodnie pod rzad eksperymentowałem z produkcją dziegciu, tym razem w nowej puszcze:

Puszka jest większa - ma ok 2,5 litra pojemności, jest niższa i płaska - można ją zakopywać całkowicie.
Pierwszy wypad był 7 lutego, tym razem poszedłem z Jarkiem, poza produkcja dziegciu postanowiliśmy ugotować coś ambitnego - kurczak z ryżem i warzywami w terenie
Ja kulinarnie byłem mniej ambitny trochę, ale szaszłyk z kiełbasy i cebuli też spoko:
oraz przetestowałem herbatę z błyskoporka: 

Po trzech godzinach ogrzewania zawartości puszki, zawartość była wypalona prawie do dna, aczkolwiek uznałem że można jeszcze trochę przedłużyć.

 Dziegieć tym razem wyszedł bardzo rzadki, rozwarstwiający się na smołę i coś o konsystencji wody (prawdopodobnie skroplił się tez metanol, kwas octowy itp), niestety, nie udało mi się uchwycić tego na zdjęciu.
Niestety to co widać jest mało adekwatne bo podczas odkopywania do dolnej puszki nasypało się trochę ziemi która zanieczyściła zawartość więc tak naprawdę było go mniej niż tu widać.

z drugiej próby będzie mniej zdjęć, bo raz że byłem sam, z dwa jak kończyłem to było już ciemno. Tym razem byłem mocno zaskoczony. Puszkę ogrzewałem o godzinę dłużej niż poprzednio (4 zamiast 3 godzin) a zawartość była mniej wypalona niż w tamtej próbie. Dziegieć wyszedł o analogicznej konsystencji.
Tym razem udało mi się go nie zanieczyścić. więcej zdjęć a produkcji nie mam, gdyż jak mówiłem było już ciemno a baterie w aparacie padały. Za to dodam zdjęcie "kulinarne":
Wszystko co da się zrobić na grillu można tez zrobić na ognisku.

Pozdrawiam i spodziewajcie się kolejnych wpisów o tej tematyce w najbliższym czasie.

3 komentarze:

  1. yeeeahhh dziegciu nigdy dosc! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta wodnista ciecz o konsystencji wody to najprawdopodobniej terpentyna, która jest jednym z produktów destylacji drewna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Definitywnie nie jest to terpentyna - dziegieć z nią się miesza w dowolnych proporcjach, dając stabilny roztwór, poza tym terpentyna powstaje z drewna iglastego (lub samej żywicy) a nie kory brzozowej. To są raczej inne lekkie frakcje suchej destylacji - czyli woda, kwas octowy, metanol, aceton etc.

      Usuń